Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie lipcowego numeru NF

Nie mam nic przeciwko komiksowym bohaterom. Serio. Ważne jednak, żeby ich historie były dostarczane w odpowiednich proporcjach i na dobrym poziomie. Od jakiegoś czasu panuje jednak moda na przenoszenie przygód herosów do kin w niemal hurtowych ilościach, a jakość tych obrazów pozostawia zwykle wiele do życzenia. Jako że „Nowa Fantastyka” chce iść z duchem czasu, to dostosowuje się do tego trendu i co miesiąc serwuje artykuł na wskazany wyżej temat, okraszając go dodatkowo specjalną okładką. W numerze lipcowym znajdziemy na niej Wolverine'a, a kto się pojawi w sierpniu? Może dla odmiany ktoś spoza „branży”? Pożyjemy zobaczymy, ale byłoby miło. Czas przejść do właściwego omówienia.

Publicystyka

W tekście otwierającym dział publicystyki Andrzej Kaczmarczyk przybliża dotychczasową twórczość Guillermo del Toro i prezentuje jego plany na przyszłość. Szkoda, że tak mało jest tu informacji o człowieku, a większość artykułu stanowią krótkie omówienia filmów i wypisanie ich cech charakterystycznych. Ciekawiej by było dowiedzieć się czegoś o osobie twórcy niż czytać wyłącznie notki o jego dziełach.

Lepiej poradził sobie Aleksander Daukszewicz przedstawiając życiorys wspomnianego we wstępie Wolverine'a. Są w nim zawarte wszystkie najistotniejsze chwile w „karierze” Rosomaka, dzięki czemu każdy, kto zna tę postać słabiej, będzie mógł uzupełnić swoją wiedzę.

Następne dwa artykuły to opis dwóch jakże odmiennych, ale równie istotnych dla fantastyki zjawisk – mecha (wielkie roboty wywodzące się z Japońskiej popkultury) i zombie. Autorem pierwszego z nich jest Piotr Mirski, który swoim tekstem nie porywa. Być może jest to spowodowane tym, że gatunek jest jeszcze stosunkowo młody i po prostu mało rozbudowany, a może to tylko moje osobiste odczucie, gdyż nie należę do osób, które by się nim fascynowały. Jednak nigdy nie byłem też fanem żywych trupów, ale Przemysław Pieniążek potrafił mnie zainteresować swoją opowieścią o nich. Pokazał, jak zmieniało się podejście do tematu i jakie problemy próbowali poruszyć twórcy filmów o zombiakach. Ten artykuł to dobry początek, żeby ta gałąź fantastyki zdobyła nowych zwolenników.

Zaciekawia także tekst Marka Grzywacza na temat brytyjskiego serialu „Czarne lustro”, który opowiada o zmianach jakie w życiu ludzi wprowadziła rozwijająca się technologia, zwłaszcza media z telewizją na czele. Może niekiedy autor za dużo zdradza z fabuły poszczególnych odcinków, ale nigdy nie poznajemy ich zakończenia, więc nie ma tragedii.

W „Lamusie” Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz pochylają się nad mesmeryzmem, zwanym inaczej zwierzęcym magnetyzmem, zaś Maciej Parowski zauważa, że istnieje w Polsce fantastyka alternatywna i wskazuje na kilka tytułów. Nie wiem czemu ten artykuł miałby służyć, gdyż nie ma w nim niczego odkrywczego, a jedynie zwykłe przedstawienie ogólnie znanych faktów.

Michael J. Sullivan w swoim poradniku dla piszących zwraca tym razem uwagę na to, jak należy radzić sobie z recenzjami, zarówno tymi pochlebnymi, jak i negatywnymi, a Peter Watts wskazuje, że sztuka może być zaprojektowana za pomocą różnorodnych wzorów tak, aby przypadła do gustu każdemu. Mimo iż wydźwięk tego tekstu nie należy do optymistycznych, to jest to kawałek dobrej publicystyki.

Swoje trzy grosze dorzucili także tradycyjnie Rafał Kosik i Łukasz Orbitowski. Ten pierwszy pokazuje, że w dzisiejszych czasach każde, nawet najbardziej niewinne zachowanie może być odebrane jako manifestacja poglądów politycznych i doprowadzić do absurdalnych sytuacji, zaś drugi podczas swojego orbitowania po kinie zatrzymuje się przy filmie „Dead of night”, którego tematem jest zmartwychwstanie zmarłego na wojnie żołnierza.

Proza polska

Pierwszym opowiadaniem w lipcowym numerze jest wyróżniony w konkursie „Nowej Fantastyki” „Chłopiec z zapałkami” Roberta Zamorskiego. Mały Krzyś znalazł się w dziwnym, surrealistycznym świecie, nie wiedząc kim jest i skąd się tu wziął. Podróżując z innymi dziećmi w poszukiwaniu matki, spotyka się z niecodziennymi postaciami i sytuacjami, aż w końcu poznaje całą prawdę o sobie i musi podjąć szalenie ważną decyzję, od której zależeć będzie cała jego przyszłość. Fabularnie opowieść jest dość uboga, ale mimo to hipnotyzuje, przyciągając uwagę i niepokojąc zarazem. Autor stworzył krainę jak ze snów szaleńca i warto przeczytać ten utwór choćby po to, żeby sprawdzić, jak my się w niej odnajdziemy.

Kolejny tekst również nie należy do banalnych. Jakub Wojnarowski w „Pomarańczowej czuprynie Marlowe'a” łączy ze sobą historie dwóch detektywów – prawdziwego i filmowego. Ich losy przeplatają się, a gdzieś pomiędzy nimi zawarty został motyw pogodzenia się ze swoją sytuacją życiową i zaprzestania myślenia „co by było gdyby”. Całość utrzymana jest w klimacie kryminału noir, ale nie intryguje ona tak, jak to, co stworzył Zamorski. Dodając do tego fakt, że fabuła jest dość poszatkowana, a akcja toczy się bardzo powoli, opowiadanie momentami po prostu nudzi.

Proza zagraniczna

Utwory zagraniczne rozpoczynają się od „Dnia niani” Leah Cypess. Autorka kreśli w nim historię zapracowanej matki, muszącej walczyć o zachowanie praw do opieki nad dzieckiem, którymi zainteresowana jest też niania chłopca, spędzająca z nim niemal cały czas. Ten dramat nie jest w tej opowieści jednak najistotniejszy. Staje się on raczej pretekstem do przedstawienia wizji niedalekiej przyszłości ze zmienionymi postawami społeczeństwa i odmiennym systemem prawa. To tekst, któremu nic nie można zarzucić i śmiało nadać mu miano najlepszego w numerze.

Następne opowiadanie wzbudziło moje zaskoczenie. Nie spodziewałem się bowiem, że w „NF” przeczytam kiedyś utwór o łapaniu jednorożców, dziewicy i uczuciu, jakie rodzi się między nią a dużo starszym łowcą. O tym w skrócie jest „Oda myśliwego do przynęty” Carrie Vaughn, typowe heroic fantasy, które czyta się lekko i przyjemnie, ale nie zapada na dłużej w pamięć.

Na koniec otrzymujemy utwór pod tytułem „Zapiski z podróży specjalnego korespondenta magazynu >Niwa< Izaaka Babla (nieukończ.). Planeta Mars, grudzień 1942 – kwiecień 1943 r.”, którego autorką jest Nika Batchten. To alternatywna historia życia rosyjskiego pisarza Babla, który wraz z Armią Czerwoną udaje się na obcą planetę, a tam spotyka się z różnymi zachowaniami jej mieszkańców, niekiedy bardzo odmiennymi od tych prezentowanych przez Ziemian. Trudno znaleźć w tym tekście jakiś motyw przewodni. Dostajemy raczej coś na wzór zbioru krótkich form, połączonych bohaterami i miejscem akcji, który można przeczytać, ale większego wrażenia nie robi.

Po jakże wyśmienitym numerze czerwcowym przyszedł czas na spuszczenie z tonu, i to bardzo mocne. Zarówno opowiadania jak i publicystyka stoją na wyjątkowo przeciętnym poziomie, z zaledwie kilkoma elementami wynurzającymi się ponad niego. Można mieć tylko nadzieję, że to jedynie chwilowy kryzys i w kolejnych miesiącach ponownie otrzymamy wydania wysokiej jakości.

Bartłomiej Cembaluk