Ściąganie tekstów będzie możliwe po zarejestrowaniu się i zalogowaniu.

To prywatna strona. Nie wysyłam żadnych reklam ani spamu.

Omówienie wrześniowego numeru NF

Lato powoli dobiega końca i już niebawem będziemy musieli zmierzyć się z jesienną szarugą. Jest to okres, w którym wiele osób zmaga się z depresją, ale trudno się dziwić. Niebo zostaje przykryte przez chmury, z których nieustannie siąpi deszcz, a nieprzyjemne uczucie potęguje zacinający, chłodny wiatr. Wydaje się, że redakcja „Nowej Fantastyki” weszła już w jesienne klimaty, gdyż spora część opowiadań z najnowszego numeru utrzymana jest w ponurym, dołującym nastroju. Nie znaczy to jednak, że wrześniowe wydanie „NF” wywoła negatywne odczucia wśród czytelników. Wręcz przeciwnie.

Publicystyka

Część publicystyczną otwiera artykuł Andrzeja Kaczmarczyka, w którym autor zajmuje się związkami piratów z fantastyką. Wśród opisywanych przykładów nie zabraknie oczywiście „Piratów z Karaibów” oraz „Piotrusia Pana”, ale zaprezentowane zostaną również mniej znane dzieła literackie i filmowe.
Następnie Bartłomiej Urbański obala mit, według którego człowiek wykorzystuje tylko dziesięć procent swojego mózgu, zaś Tymoteusz Wronka przeprowadza wywiad z południowoafrykańską pisarką, Lauren Beukes, która mówi między innymi o czerpaniu inspiracji z otaczającej jej rzeczywistości oraz przedstawia fantastyczną scenę RPA z własnej perspektywy.
Marek Grzywacz w swoim podróżniczym cyklu udaje się tym razem do Indii i opisuje rozwój tamtejszej literatury fantastycznej od narodzin w latach siedemdziesiątych dziewiętnastego stulecia, do końca wieku dwudziestego.
W przeszłość przenoszą się także Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz, którzy w „Lamusie” biorą na warsztat Wielką Wojnę i przedstawiają fantastów wykorzystujących ją jako temat swoich dzieł, które zaczęły powstawać jeszcze przed 1914 rokiem.
Sekcję felietonistyczną tradycyjnie otwiera Mateusz Wielgosz, podejmujący temat zmian klimatycznych i ostrzega, że jest to problem, którego nie należy lekceważyć. Maciej Parowski z kolei ciągnie swoją opowieść o cenzurze i cenzorach, zaś Rafał Kosik zauważa, że socjopaci są istotnym składnikiem społeczeństwa. Nowy felietonista, Robert Ziębiński, krąży wokół „Dnia Szakala” i zastanawia się, jakie cechy powinny posiadać film lub książka, żeby po latach nie stracić na wartości, natomiast Łukasz Orbitowski zwraca uwagę na pewien aspekt naszej rzeczywistości, pokazany w obrazie „Absentia” Mike'a Flanagana.

Proza polska

Pierwszym wrześniowym opowiadaniem jest „Dobranoc Pimky Limky” Marcina Podlewskiego. Autor przedstawia w nim świat przyszłości, w którym dzieci posiadają nowoczesne, żywe zabawki. Kranz, zajmujący się ich naprawą główny bohater utworu, wpada na trop tajemniczych zachorowań objawiających się głęboką depresją maskotek. Choć początkowo wydaje się, że jest to związane z nieuczciwymi działaniami konkurencyjnej korporacji, prawda jest zupełnie inna. Podlewski napisał rzecz, w której bajkowy świat miesza się z ponurą rzeczywistością, tworząc tym samym niecodzienny klimat. Na uwagę zasługuje także wizja przyszłości, w której ludzie i ich otoczenie podlegają ciągłemu rozwojowi, ale nowoczesna technika nie jest w stanie zniszczyć wszystkich ludzkich przywar, odbiera zaś człowiekowi inne cechy, które zdają się współtworzyć jego człowieczeństwo.
Ponury obraz przyszłości znajduje się również w „Matkach na przemiał” Dawida Kaina. W tym opowiadaniu za całe zło odpowiadają osoby odpowiedzialne za wszczepienie wszystkim noworodkom specjalnych nanobotów. Problem pojawił się wtedy, gdy urządzenia się zbuntowały i zniszczyły wszystkie inne żywe organizmy. Zostało tylko jedno pokolenie, którego nic nie jest w stanie zniszczyć, ale które nie może się rozmnażać. Początkowa euforia przerodziła się w permanentne przygnębienie i brak motywacji do działania. Kain porusza w swoim tekście problem, którego zdają się nie zauważać osoby marzące o wiecznym życiu. Całość utrzymana jest w charakterystycznej dla autora stylistyce horroru, a przygnębiająca tematyka doskonale współgra z ponurym klimatem.
„Druciara” Alexandra Gutsche opowiada o dziewczynce, która w wypadku straciła oko i otrzymała nowoczesną protezę, polepszającą jej zmysł wzroku. Tego typu urządzenia nie są jednak przez wszystkich akceptowane, gdyż ich posiadaczy nie uznaje się za stuprocentowych ludzi. Misi dokuczają w szkole inne dzieci, a w domu musi znosić kłótnie rodziców, których zaistniała sytuacja bardzo poróżniła. Całość obserwujemy z perspektywy dziecka, które zupełnie nie rozumie tego, co się stało. W krótkim czasie jej życie ulega całkowitej zmianie – ma problemy z rówieśnikami, ojciec wyprowadza się z domu, a matka zaczyna traktować ją z pogardą. Utwór jest w wielu miejscach wstrząsający, a najgorsze jest to, że autor za pomocą fantastyki naukowej przedstawił sytuację, która mogłaby się wydarzyć w naszym świecie.

Proza zagraniczna

Stephen Graham Jones w „Rozdziale szóstym” w nietypowy sposób podszedł do zagadnienia apokalipsy zombie. Bohaterami uczynił dwóch antropologów, którzy chcą wykorzystać zaistniałą sytuację i na własnej skórze sprawdzić, czyja teoria dotycząca ewolucji człowieka jest prawdziwa. Fabuła opowiadania nie jest zbyt rozbudowana, ale autora trzeba pochwalić za oryginalny pomysł, a także przystępne przedstawienie naukowych zagadnień.
„Olbrzymy” to typowe dla Petera Wattsa twarde SF. Historia rozpoczyna się w momencie, gdy na kursie statku kosmicznego pojawiają się dwa gigantyczne ciała niebieskie, których nie uda się ominąć i będzie trzeba przez nie przelecieć. Komputer pokładowy budzi dwóch skonfliktowanych członków załogi, muszących poradzić sobie zarówno z tym problemem, jak i z obustronną niechęcią. Kanadyjczyk wplótł w swoją opowieść nietypowych przedstawicieli obcej cywilizacji, zagadnienia dotyczące sztucznej inteligencji oraz nakreślił pojawiające się między ludźmi konflikty, wszystko to umieszczając w odległej przestrzeni kosmicznej. Opowiadanie bardzo przypomina napisane kilka lat wcześniej przez Wattsa „Ślepowidzenie” i budzi tak samo pozytywne uczucia.
Zwieńczeniem numeru jest „Koniec końca wszystkiego” Dale'a Baileya. W tekście tym zaprezentowany został świat zbliżający się ku zagładzie. Bohaterami utworu są osoby ze środowiska artystycznego, które ostatnie dni swojego życia spędzają na imprezach wypełnionych alkoholem, narkotykami, seksem, przemocą i samobójstwami. W pewnym momencie dochodzi jednak do przekroczenia granicy i ci, którzy przeżyli, zupełnie inaczej zaczynają postrzegać swoją sytuację. Bailey napisał utwór, którego największą zaletą jest klimat oraz odwaga w prezentowaniu szokujących zachowań bohaterów. W całość potrafił też jednak wpleść interesujące rozważania na temat sztuki i życia.

***

Wrześniowy numer „Nowej Fantastyki” to przede wszystkim bardzo dobra część literacka. Wszystkie opowiadania stoją na wysokim poziomie, a ich lektura nie pozostawia czytelnika obojętnym. Publicystyka nie jest co prawda aż tak dobra, ale budzi w większości pozytywne odczucia. Dzięki temu otrzymaliśmy jeden z najlepszych numerów „NF” w ostatnim czasie.
Bartłomiej Cembaluk